Cóż, ma do tego prawo, ale niech robi to w zaciszu domowym, nie szkodząc innym.
Przy okazji raczył oświecić nas w kilku kwestiach dotyczących Japonii.
Cóż, ma prawo mówić bzdury, ale też niech robi to w zaciszu domowym.
W Japonii walka z biernym paleniem też trwa długo i jest radykalna. Nie wolno na przykład palić na ulicach. Poza wyznaczonymi miejscami. Ale te miejsca są. Stoją tam popielniczki. Nietrudno je znaleźć. Nie wolno też palić w pociągach. Ale w najszybszym i najbardziej punktualnym pociągu świata - jadącym 360 km na godz. - jest wagon dla palących, a między wagonami "bez dymu" wstawiono hermetyczne kabiny dla palaczy.Niewiarygodne, jak ze stereotypów i cząstkowych informacji można stworzyć bajkę do udowodnienia swojej tezy, ale po kolei...
W Japonii walka z biernym paleniem też trwa długo i jest radykalna.Japonia jest zdominowana przez monopol tytoniowy i jeśli jakaś walka tutaj jest, to raczej z biernymi palaczami niż z biernym paleniem.
W Japonii nie ma praktycznie żadnego prawa chroniącego niepalących, poza wprowadzonym niecałe trzy lata temu zakazem palenia w taksówkach.
Niecałe trzy lata, to jest "długo"?
W szczególności, nie ma prawa zabraniającego palenia w miejscu pracy, np. w biurze.
Nie wolno na przykład palić na ulicach. Poza wyznaczonymi miejscami. Ale te miejsca są.Owszem, zakaz palenia obowiązuje w dwóch, czy trzech dzielnicach w Tokio. Czy to już jest "cała Japonia"?
W dodatku nie dym był przyczyną wprowadzenia tego przepisu, tylko wypadki, gdy trzymający zapalonego, opuszczonego papierosa w tłoku (w tych dzielnicach, przy przejściach dla pieszych, wejściach do metra tworzą się duże kolejki) przypalili twarze kilkorga dzieci
Ale w najszybszym i najbardziej punktualnym pociągu świata - jadącym 360 km na godz. - jest wagon dla palących, a między wagonami "bez dymu" wstawiono hermetyczne kabiny dla palaczy.Żaden pociąg w Japonii nie osiąga prędkości 360 km/h (między Tokio a Osaką maksymalna prędkość wynosi 270 km/h) i żaden nie jest najszybszy na świecie. I to się nie zmieni, choćby było potrzebne do poparcia najbardziej absurdalnej tezy.
Redaktor również pokręcił, co w tych pociągach się znajduje. Jest albo jedno, albo drugie. Składy starsze mają wagony dla palących, nowsze mają tylko wagony z zakazem palenia, ale za to małe palarnie w dwóch z nich (które może są hermetyczne, gdy nikt do nich nie wchodzi ani z nich nie wychodzi, a że to następuje dość często, to siedzący w pobliżu niepalący i tak się duszą).
Ale czy na pewno rezygnacja z wagonów dla palących, jest przejawem walki z biernym paleniem? Nie do końca. Wystarczy raz spojrzeć na stan rezerwacji miejsc w tych pociągach. W pierwszej kolejności zajęte są miejsca w wagonach dla niepalących. Nawet palący nie mają ochoty jeździć w smrodzie, który się w nich tworzy.
W efekcie, w najbardziej nawet zatłoczonych pociągach są puste miejsca właśnie w wagonie dla palących. Koleje wożą powietrze, a zatem firma traci. Dlatego też prostszym rozwiązaniem było wprowadzenie palarni. Zwykły biznes, nie żadna walka z paleniem.
Jeden akapit, kilka zdań, a bzdur bez liku. Strach czytać dalej...
Redaktorowi Żakowskiemu w ogóle chyba woda sodowa uderzyła do głowy i jego wywody strach czytać. Ostatnio stwierdził na przykład, że lekarzy trzeba zastraszać (czy jakoś tak), żeby lepiej pracowali.
OdpowiedzUsuń